Gdy poczułam się totalnie bezsilna po nieudanych próbach oswajania swoich pierwszych ryżowców zakupionych na giełdzie(Pinga i Chmurki), zadzwoniłam do jednego z większych ptasich hodowców. Pan, producent ptasiej egzotyki wyjaśnił mi, że ryżowiec jest z natury dziki i bardzo płochliwy, tym bardziej oswojenie go jest niemożliwe. I to prawda, jeżeli nie weźmiemy się za oswajanie w odpowienim czasie.
Pingusia zakupiłam jako 3 miesięgo, nie do końca wypierzonego samczyka. Do tego czasu dorastał prawie całkowicie w otoczeniu ptaków. Pozostał moim najbardziej niezależnym i czujnym kompanem, wyłącznie do obserwacji z odległości. Doskonale się jednak sprawdził jako ojciec Patapona, miło było obserwować jego dopowiedzialne poczynania wychowawcze. Chmurka była młodsza. W jej osojeniu pomogło, jak pisałam, podcięcie lotek, pozostała jednak płochliwa i nieufna do wszelkich nowości.


Patapon, potomek Chmury i Pinga to historia podkradania pisklaka z gniazda gdy tylko otworzył oczy. Wyjmowałam go z budki kilka razy dziennie na chwilę pieszczot. Gdy obrósł w piórka i bylam spokojna o jego komfort cieplarniany, ucinał sobie drzemki w mojej dłoni. Po 23 dniach wyszedł samodzielnie z budki i zamieszkał z rodzicami na patyku. Przez kilka następnych dni był potulną przycupniętą na patyczku kulką, dokarmianą stale przez rodziców. Po tym czasie, rozbudzając się z niewinnego, pisklęcego snu zaczął fikać śmiało po klatce i przejmować najbardziej dzikie zachowania od Pingusia. Nie dał się już pokojowo wyciągać z klatki. Gdy wypuszczałam całą rodzinkę na codzienne loty Patapon i Chmurka często przesiadywały na moich ramionach i dłoniach. Jednak z dnia na dzień u mnie przesiadywała sama Chmura a dumny ojciec ze swoim potomkiem z entuzjazmem płoszyli się każdym moim ruchem i szelestem. Dlatego, gdy tylko Patapon zaczął nieudolne próby rozgryzania ziaren dostał nową klatkę i otoczenie. Płakał, oj płakał, wołał o karmienie. Sprawdzałam mu regularnie wole, by być pewną, że nie głoduje. Było w nich przede wszystkim siemię lniane i miękki pokarm, który mu dostarczałam - mieszanka jajka, mąki kukurydzianej i wody. Pierwsze ziarno, które potrafił rozłupać to kanar, żywił się nim kilka tygodni zanim zasmakowało mu proso. Obecnie jest wszystkożerny, podjada nawet czosnek z kanapki.

Ma prawie 4 miesiące i popatrzcie jak wypiękniał! Ach, i jest samiczką!
Piękny ptaszek :) Właśnie za kilka dni również będę posiadaczką ryżowca, 5cio miesięcznego :) Jest to pierwszy ryżowiec w moim życiu, więc jestem troszkę zestresowana, żeby zapewnić mu wszystko, aby był zdrowy i szczęśliwy. Pozwolę sobie zapisać adres Pani bloga, aby w razie potrzeby zapytać fachowca o radę :) Pozdrawiam serdecznie, magda
OdpowiedzUsuńteż mam takiego ptaszka i też nazwałam mojego ptaszka jako pinguś bo jest troche podobny do pingwina moim zdaniem i przepiękny ptaszek :))
OdpowiedzUsuń